Tak mnie naszło na felieton, no ale niestety ostatnie wolne dni wakacji oraz dzień Matki Boskiej zielnej czyli 3 dni wolnego i wyjazd mojej córki z teściową wspaniałą na dłuższy wyjazd spowodował pewne spostrzeżenia na nasz rys kulinarno geograficzny :)
A rys ten wypadł niestety bardzo słabo. Dziecię me oraz reszta familii wraz ze mną wylądowała niedaleko Międzyzdrojów w komunistyczny ośrodku Grodno 2...
I tu niespodzianka ponieważ sam ośrodek to blok z betonu. Same pokoje oraz jedzenie na bardzo przyzwoitym poziomie się prezentowały. Prysznic celowany w twarz celował w twarz a pierogi z jagodami oraz pieczeń wieprzowa była na przyzwoitym poziomie.
Ale...Przyjechałem na wybrzeże po rybkę, czyli flądrę, dorsza, łososia bałtyckiego i inne tego rodzaju przyjemności rybne. Niestety zamiast tego od Świnoujścia po Hel otaczały mnie kebaby oryginalne (nie wiem co to znaczy) po kręcone lody i gofry.
Szkoda, bo ostatnia moja wizyta na wybrzeżu która miała miejsce 32 lata (miałem 7 lat) temu za czasów mojego taty w Darłowie, to z kolei śniadanie, obiad i kolacja w towarzystwie: sałatki z błękitka czyli coś co przypominało rybę w koncentracie pomidorowym.
Chciałem świeżej bałtyckiej ryby ! Niestety okazuje się że będąc nad morzem takiej ryby nie ma!...Jest Panga, dorada, i...szaszłyk drobiowy... natomiast Bałtyckiego łososia, dorsza czy śledzia brak.
Chyba że trafi się, ale wyłącznie w panierce za 40 pln. za 100gram. za porcję z frytkami i białą łykowata kapustą.
Wielka szkoda że będąc nad samym Polskim morzem nie jesteśmy w stanie zjeść świeżej morskiej ryby w ziołach z grilla z dodatkiem masła czosnkowego i pysznego pieczonego na grillu ziemniaka...Smutna ale prawdziwa wizja dzisiejszego wizerunku wybrzeża Polskiego karze nam się zamknąć w domowych pieleszach i czekać na lepsze kulinarne czasy. A 8 godzinny powrót z Międzyzdrojów do Warszawy PKP bez wagonu restauracyjnego jest zakończeniem tej smutnej historii. I ciągłym oczekiwaniem na lepsze czasy...
Nasze gotowanie to poznawanie nowych smaków, przypraw i zabawa w łączenie składników. To chwila po prostu dla nas. Wspólne gotowanie to jedyny czas w tygodniu kiedy możemy pobyć spokojnie razem. Kartki w zeszycie, w którym zapisujemy przepisy skończyły się - czas na kolejny krok. Postanowiliśmy pisać bloga aby podzielić się naszymi pomysłami. Przepisy są proste, fajne dania można przygotować w 20 minut. Po ciężkim dniu pracy wracając do domu możemy kupić 2-3 produkty i zrobić pyszny posiłek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj to rzeczywiście nieciekawie miałeś. Ja ostatnio w Stegnie byłam i jadłam wspaniałego dorsza i flądrę :) Nasze polski, dobre :)
OdpowiedzUsuń